Łukasz Kurowski - niezłomny wojownik na motocyklu [WYWIAD]
Pracowity, ambitny i wyjątkowo utalentowany - tak w skrócie można opisać Łukasza Kurowskiego, wielokrotnego Mistrza Polski w motocrossie, który już od 20 lat startuje na oponach Dunlop. Za kierownicą motocykla spędził tysiące godzin, by zdobyć wiedzę i cenne doświadczenia, stale poprawiać technikę i szybkość.
Ciężka praca Łukasza przyniosła efekty: dziesięć razy został Mistrzem Polski, dwa razy Wicemistrzem Europy i raz II Drużynowym Wicemistrzem Świata, a to nie jedyne jego sukcesy. Kurowski deklaruje, że na tym nie zamierza poprzestać i przy wsparciu marki Dunlop ma zamiar walczyć o kolejne trofea.
Dunlop: Co uważasz za największe wyzwanie w 2018 roku?
Łukasz Kurowski: Na pewno jednym z największych wyzwań będzie mój ponowny udział we wrześniowych wyścigach Red Bull 111 MegaWatt. To fantastyczna impreza na wysokim poziomie, która jest prawdziwym świętem sportów motorowych i co roku przyciąga rzesze kibiców oraz wielu zawodników, także ze światowej czołówki. Mam nadzieję, że nic nie pokrzyżuje moich planów i stanę na starcie tych prestiżowych zawodów.
Dunlop: Czy po tylu latach ścigania nie masz czasami już dość?
ŁK: Za mną jest już ponad 20 lat startów i faktycznie czasem trochę mam dość. Szereg wyrzeczeń, utraty zdrowia, kontuzji. Jednak motocykle to coś, z czego trudno mi zrezygnować. Dają mnóstwo frajdy, więc chyba pomęczę się jeszcze trochę (śmiech).
Dunlop: Skąd czerpiesz siłę i motywację do startów?
ŁK: Moją motywacją jest to, że po tylu latach startów dla wielu jestem autorytetem. To zobowiązuje, nie można po prostu odpuszczać, przecież inni patrzą (śmiech). Poza tym lubię wzorować się na fabrycznych zawodnikach, to mnie buduje.
Dunlop: Kto jest dla Ciebie autorytetem w sporcie?
ŁK: Dla mnie od zawsze autorytetem jest Tony Cairoli. Przepiękna i trudna historia tego zawodnika, który z biednego chłopca z Sycylii stał się jednym z najlepszych zawodników na świecie. Ma swój styl, prędkość i jest wielokrotnym Mistrzem Świata.
Dunlop: Z pewnością wielu młodych adeptów motocrossu i enduro patrzy na Ciebie z podziwem i po cichu marzy o podobnych sukcesach. Co byś im poradził?
ŁK: Radziłbym, aby młodzi bardziej angażowali się, jeśli chcą coś osiągnąć. Przede wszystkim powinni próbować jeździć z lepszymi, obierać sobie cel i konsekwentnie do niego dążyć. Poza tym, żeby wybić się ponad krajowy poziom, trzeba dużo startować za granicą, podpatrywać styl najlepszych i gonić lepszych od siebie… Do tego wszystkiego trzeba dużo samodyscypliny i zapału oraz zaplecza finansowego, bo tylko tak można osiągać dobre wyniki.
Dunlop: Czy czujesz się spełnionym zawodnikiem?
ŁK: Jasne, że tak, choć w mojej głowie zawsze wyznaczam sobie poprzeczkę wysoko, żeby nie spocząć na laurach. Chciałbym jeszcze wiele zrobić.
Dunlop: Poza startami w enduro znajdujesz jeszcze czas na inne zajęcia?
ŁK: Poza motocyklami zajmuję się strzelectwem oraz łowiectwem. Dużo przebywam w lesie, podglądam naturę, także poluję. Zasmakowałem w dziczyźnie i praktycznie zrezygnowałem z mięsa sklepowego. Raz, że jest zdrowsza, dwa że przeze mnie upolowana.
Dunlop: W tym roku przypada okrągła rocznica współpracy z marką Dunlop? Jakie wydarzenia z tego okresu zapadły Ci w pamięć najbardziej?
ŁK: Z Dunlopem jestem związany od 1998 roku i do tej pory nasza współpraca układa się wzorowo. Dużo zawdzięczam ś.p. Adasiowi Baranowskiemu, który przez lata był moim dobrym duchem i wraz z Dunlop oraz całą Grupą Goodyear Polska bardzo mocno mnie wspierał. Ubolewam, że Adasia nie ma już wśród nas, gdyż rzadko się teraz spotyka w sporcie motocyklowym tak pozytywną osobę, pełną entuzjazmu. Do dziś pamiętam jak razem z Adasiem pojechaliśmy na rajd do Baligrodu. Jeździliśmy quadami z całą ekipą YAMAHA, a na koniec dnia wygrzewaliśmy się w słońcu, wspominając stare czasy i sytuacje z eventu. Fajnie było.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze